Portugalia i Hiszpania - wstęp do Wielkich Odkryć Geograficznych
Okoliczności, iż to właśnie państwa półwyspu Iberyjskiego przystąpiły jako pierwsze do ekspansji zamorskiej, można wyjaśnić pewnymi uwarunkowaniami, jakie pojawiły się końcem XV wieku. Portugalia przystąpiła do odkrywczego wyścigu pierwsza, na co maiły wpływ czynniki naturalne (nadmorskie położenie kraju) oraz fakt zakończenia rekonkwisty pół wieku wcześniej niż sąsiednie królestwa hiszpańskie. Końcem XIV wieku królowie portugalscy z dynastii Aviz poskromili swoją arystokrację i przystąpili do budowy silnej floty wojennej i armii. Nadszedł czas zamorskich wypraw. Rycerstwo, które zakończyło walki z Maurami, marzyło o podboju nowych ziem i wzbogaceniu się tą drogą lub przynajmniej uzyskania pewnego i stałego źródła dochodu (co 6 Portugalczyk należał do stanu rycerskiego). W roku 1415 Portugalczycy przeszli przez Cieśninę Gibraltarską i zajęli pierwsze mauretańskie ziemie w Afryce. Na tym nie zamierzali poprzestać i zaczęli postępować dalej zgodnie z programem działania opracowanym przez księcia Henryka, królewskiego brata. Henryk wytaczał, krok po korku, nowe szlaki morskie, wzdłuż zachodniego wybrzeża Afryki, dążąc dotarcia jak najdalej na południe i zagarnięcia tych ziem afrykańskich, które mogłyby przynieść zysk państwu. Ostatecznie Portugalczycy wytyczyli szlak morski do Indii. Zanim do tego doszło, systematycznie i z uporem, odkrywali tonące w bujnej zieleni brzegi, ciągnące się na przestrzeni tysięcy mil i tygodni drogi. Pojawiły się również pierwsze zyski: koś słoniowa, skóry dzikich zwierząt (lwów, lampartów, małp), pieprz, drzewa (heban i mahoń), osobliwe owoce (tropikalne) i oczywiście najbardziej dochodowy z towarów - ludzie, których schwytanych, zamieniani w niewolników, następnie pakowano do ciemnych i zatłoczonych ładowni i wywożono do portów w Lagos, Sewilli, Kadyksu i Lizbony gdzie natychmiast byli rozkupywani. Czasami nawet większość nie przeżywała podróży, lecz zyski, pomimo to przekraczały trzy, cztero czy pięciokrotnie, wydatki. Stolica Portugalii, Lizbona stała się więc centrum okryć geograficznych i wypraw morskich Europy. Była to najlepsza szkoła dla marynarzy, kartografów i rzemieślników budujących okręty. Tam przybywali na naukę adepci sztuki pływania po morzach z Flamandii, Niemiec, Francji i Włoch. Portugalczycy chętnie uczyli cudzoziemców, lecz niechętnie powierzali im tytuły kapitanów, sterników i dowódców wypraw. Zazdrośnie strzeżono sekretów dróg morskich i map, których tajemnice chętnie poznaliby konkurenci z innych krajów. Za kradzież map i zdradę sekretów obcinano więc głowy. W Lizbonie powstały także nowe typy statków wielkiej żeglugi: lekkie karawele i ciężkie okręty o dużej wyporności, które bardzo dobrze nadawały się do wielomiesięcznych rejsów wzdłuż afrykańskich wybrzeży. Dobre okręty już istniały od dawna i były one autorstwa narodów, które dobrze obeznane były z morzem (Włochów, Bizantyjczyków, Arabów), spadkobierców antycznej tradycji morskiej. Były to jednak statki przystosowane do żeglugi w basenie morza lub blisko wybrzeży i zazwyczaj opierały się na sile mięśni wioślarzy (galery). Portugalczycy dokonali w tej dziedzinie przełomu. Jeśli poważnie myśleli o realizacji swoich planów eksploracyjnych, nie mieli innego wyjścia. Wprawdzie dotychczasowe galery były odporne na kaprysy wiatru, ich liczne załogi często musiały jednak zwijać do portów lub na ląd celem uzupełnianie zapasów (szczególnie szybko kończącej się słodkiej wody pitnej). Kiedy statki zaczęły wyprawiać się na otwarty ocean, galera lub połączenie galery z żaglem, nie było wystarczające. Tylko duże statki, bez galerników, z magazynami na żywność i wodę, mogły nadawać się na wyprawy wzdłuż nieznanych i często pustynnych wybrzeży Afryki. Takimi statkami były karawele. Mogły one pomieścić w ładowniach setki ładunków i setki niewolników. Ponadto posiadały wysokie burty (co czyniło je bardziej odpornymi na burzliwe fale) oraz poruszały się z prędkością do 15 mil (22 km na godzinę). Statki, które wzięły udział w wyprawie Kolumba to właśnie dwie karawele oraz flagowy, ciężki ,,nao,,. Ich nazwy do Nina, Pinta oraz Santa Maria. W czasach Kolumba i aż do XVII wieku, statki nosiły zazwyczaj dwie nazwy – potoczną, która była używana na co dzień oraz oficjalną, którą nadawano w czasie chrztu okrętu. Wówczas nadawano zazwyczaj imiona na cześć świętych. Nina (tj. dziewczynka, dziewczyneczka) nosiła oficjalną nazwę Santa Clara (Święta Klara). Sama nazwa Nina była wywodziła się od nazwiska byłego właściciela – Juana Nino. Santa Maria potocznie nazywana była Galicyjka (La Gallega). Nie widomo dlaczego nie przyjęła się jej potoczna nazwa. Oficjalna nazwa okrętu Pinta nie jest natomiast do dzisiaj znana.
Pochodzenie Krzysztofa Kolumba
Do prawa uważania się za ojczyznę Krzysztofa Kolumba i jego narodowości wystąpiło w ciągu setek lat 14 włoskich miast i 12 narodów – m.in. Francuzi, Anglicy, Korsykanie, Hiszpania (w tym poszczególne prowincje: Katalończycy, Galiczyjcycy, Estremadurczycy, Andaluzyjczycy), Portugalczycy, Szwajcarzy, Amerykanie, Duńczycy, Niemcy, Żydzi, Polacy i Ormianie. Istnieje także teoria o pokrewieństwie z bizantyjskim dworem Paleologów oraz dynastią Jagiellonów. Dane biograficzne o nim są wyjątkowo skąpe jak na człowieka, którego wyprawy na Zachód miały ogromny wpływ na historię. Fakty dotyczące jego dzieciństwa, młodości i wieloletniego pobytu w Portugalii są niejasne i sporne. Sam Kolumb niejednokrotnie nazywał się Genueńczykiem i tak wybitna większość znawców tematu uważa, iż to właśnie tam urodził się jesienią 1451 r. Sama Genua była wówczas ośmiokrotnie bardziej zaludniona niż Paryż i trzynaście razy bardziej niż Moskwa, aby podać wyobrażenie o powadze tego włoskiego miasta.
Załoga
Innym problemem, obok odpowiednich okrętów, była rekrutacja załóg na wyprawę Kolumba. Nie było to zadanie łatwe. Żeglarze hiszpańscy nie byli tchórzami, ale panowała opinia, że jeśli Portugalczycy nie odkryli ziem na leżących na zachód, to pewnikiem ich tam nie ma lub są daleko i cały trud jest daremny. Wielu marynarzy nie chciało służyć także pod rozkazami obcokrajowca. Sam cel wyprawy, po części, aby zachować tajemnicę, też był mętnie przedstawiany w tawernach portu Palos skąd dekretem królewskim miano rekrutować śmiałków. Pojawiła się więc absurdalna sytuacja – był dowódca wyprawy, były okręty, nie było marynarzy. Do czasu. Wkrótce na listach załóg pojawiły się pierwsze nazwiska ochotników – z przymusu. Byli to skazańcy, na których czekał szafot, za których przestępstwa się dopuścili. Wyprawa ku nieznanej ziemi była dla nich szansą na oceanie. Skazańcami, którym dano szansę byli morderca i trzech jego znajomków, którzy nieudanie próbowali go odbić z więzienia. Kolumb postanowił ich uwolnić pod warunkiem wzięcia udziału w ekspedycji. Kolejnymi członkami załóg były rekrutowane pod przymusem osoby, które zostały skazane na rok katorżniczych prac za obrazę majestatu. Wybitka część załóg to jednak nie kryminaliści czy typy spod ciemne gwiazdy z portowych knajp, ale ludzie różnych zawodów – specjaliści w swej sztuce: marynarze, ale także cieśle, bednarze i ci, którzy mogli być przydatni w długiej podróży. Łącznie w wyprawie wzięło udział 90 osób. Wbrew wszelkim tradycjom morskim ówczesnego czasu, w wyprawie nie wziął udział ani jeden duchowny, co było zjawiskiem, co najmniej zaskakującym. Kadra kapitańska i dowódcza - o której warto wspomnieć - była wysokiej klasy zawodowcami. Składała się ona, oprócz Kolumba, z dwóch kapitanów, mistrzów (pełniki funkcję szyprów) oraz pilotów (oceniali położenie statku i wyznaczali kurs).
Dotarcie do Nowego Świata
Człowiekiem, który jako pierwszy zobaczył Nowy Świat, był marynarz załogi Pinty Juan Rodrigo Bermejo, który o godzinie 2 po północy, 12 października 1942 r. z bocianiego gniazda Pinty, która płynęła jako pierwsza, zawołał: Tierra, tierra! (Ziemia, ziemia). Krzysztof Kolumb mieszkańców odkrytego lądu nawał Indianami. Byli to goli, ufni, nieznający żelaza, ubodzy mieszkańcy wyspy, którzy zwali siebie lucayos - wyspiarzami. Półtora tysiąca mieszkańców wyspy, zapewne nie zdawało sobie sprawy, jakie konsekwencje przyniesie ze sobą przybycie białych, nieoproszonych gości. 13 października o godzinie 10.00 rano Admirał Oceanu wylądował na pierwszej ziemi odkrytej przez niego. Mieszkańcy, o ile ich dobrze zrozumiano, nazywali swoją wyspę Guanahani ale Kolumb, którą wziął ją w posiadanie hiszpańskiej królowej i króla, nazwał ją San Salvador – wyspą Świętego Zbawiciela. Nazwa ta przypisywana jest wsypie Watling położonej w okolicy 24 stopnia szerokości geograficznej. Brak jest jednak całkowitej pewności, że to właśnie tu Kolumb po raz pierwszy przybił do brzegu. Wymienia się jeszcze 5 innych miejsc gdzie mógł po raz pierwszy dobić Kolumb.
Flotylla przez dwa tygodniowe krążyła między małymi wyspami Archipelagu Bahamów, posuwają się w kierunku południowym, docierając do Kuby, którą Kolumb uznał, że jest to ziemia będąca w posiadaniu Wielkiego Chana.
Flotylla przez dwa tygodniowe krążyła między małymi wyspami Archipelagu Bahamów, posuwają się w kierunku południowym, docierając do Kuby, którą Kolumb uznał, że jest to ziemia będąca w posiadaniu Wielkiego Chana.
Reakcja Europy na odkrycie
Wiadomości o odkryciach dokonać przez Kolumba zaczęły szybko docierać do Kastylii, w której nastąpiło spore poruszenie. W pierwszej połowie 1493 roku zaczęły napływać do miast portowych – Sewilli i Kadyksu tysiące chętnych na poprawę swojego losu za Oceanem. Zainteresowaniem odkrytymi ziemiami wyrażały także inne kraje – Anglia i Portugalia Wyobraźnie rozpalały opowieści o bogactwach odkrytych ziem (Hispanioli i Kuby). Zainteresowani wiedzieli, że tubylcy to łagodni ludzie i bogactwo leży niemal na wyciągnięcie ręki. Osoby, które były wpisywane na listę, musiały być jednak zaakceptowane przez Świętą Inkwizycję jako prawowierni chrześcijanie. Ostatecznie z rekrutowano koło 500 ludzi, którzy znali się na swoim rzemiośle – głównie byli to marynarzy. Żaden z nowych uczestników drugiej wyprawy faktycznie nie wiedział czym są w istocie nowo odkryte ziemie i jakie niebezpieczeństwa mogą czyhać w lasach i trzęsawiskach Hispanioli.
Źle się zakończyły losy pierwszej osady, której mieszkańcami były grupa uczestników pierwszej wyprawy. Kolumb, który powrócił po wielu miesiącach, zastał zniszczoną. Nie do końca jest jasne jak doszło do zagłady jej mieszkańców. Najprawdopodobniej między Europejczykami doszło do konfliktu. W wyniku bratobójczej walki cześć z nich poległa. Inni, w poszukiwaniu zysku i młodych kobiet, starli się z Indianami, których część nie była spolegliwa w stosunku do przybyszów. Dokonali oni działa zniszczenia. Druga fala przybyszy, kolonistów nie miała łatwego startu. Raporty docierające do dworu królewskiego wskazywały, że w najbliższej przyszłości nie można będzie liczyć na wymierne zyski, o które chodziło hiszpańskim władcom. W 1495 wydane zostały więc nowe zasady zarządzania Indiami. Para królewska poczyniła pewne ulgi względem kolonistów i – co ważniejsze – zezwoliła na dokonywanie okryć na Oceanie wszystkim chętnym. Było to złamaniem umowy z Kolumbem, który miał mieć monopol na eksplorację nowych terenów. Celem powiększenie domeny, planowano także wysyłanie na nowe ziemie kryminalistów – kobiet, jaki i mężczyzn. Plan utworzenia kolonii karnej się jednak nie powiódł. Nowi osadnicy (zainteresowanie nowymi ziemiami ciągle wzrastało) otrzymali natomiast dalsze rozszerzenie swoich przywilejów. Otrzymywali ziemię wraz z mieszkającymi na niej tubylcami – jako tzw. Dystrybucję. Zadanie kolonizacji i nowych okryć od 1499 wzięło na siebie państwo. Nowi odkrywcy mogli liczyć na piątą lub szóstą część zdobyczy (od 1501 r. połowę). Miało to być zachętą do ryzykowanych dla życia i finansów drogich przedsięwzięć. Nie znaleziono jednak miejsc, które obfitowałyby złotem. W 1503 królowa Izabela wydała więc statut, który zabraniał poszukiwania nowych ziem bez zgody i patentu państwa. Monopol na kontakty z Nowym Światem przeszedł w ręce władz. Na specjalnej, ściśle tajnej mapie – Padron Real - której ramy ciągle się poszerzały, zaznaczano nowe odkrycia. Wszędzie jednak europejscy żeglarze spotykali tylko skąpo odzianych lub nagich tubylców, żyjących skromnie w drewnianych chatach, a nie bogatych i ludnych miastach. Bogate państwa Indian, ukryte na kontynencie czekały wciąż na swe odkrycia i zagładę. Dwadzieścia lat później awanturnik Hernan Cortez zdobędzie Meksyk, a 10 lat po tym wydarzeniu jego daleki krewniak Francisco Pizarro dokona zagłady państwa Inków.
Sześć lat później – w czasie trzeciej wyprawy – Kolumb odkrył stały ląd – Amerykę Południową kontynent niemal dwukrotnie większy niż Europa.