Dezintegracja i w końcu upadek państwa Franków stworzyła niebezpieczną sytuację w Europie zachodniej i środkowej. Dotychczas silna władza królewska, chroniła – dość skutecznie – poddanych przed niebezpieczeństwami, jakie niosły ze sobą wojny zarówno te będące wynikiem inwazji zewnętrznych, jak i wewnętrznych waśni w państwie. Wzmocnienie, wraz z rozwojem feudalizmu i upadkiem silnej władzy królewskiej – pozycji możnych, stworzyło nową sytuację – ciągłej walki o nowe terytoria pomiędzy poszczególnymi możnowładcami, jak i rycerzami dążącymi do bogactwa (choćby poprzez zwykły rabunek). Umiejętności wojskowe stały się jedynym gwarantem przetrwania w czasach ciągłych wojen domowych czy walk z najeźdźcami zewnętrznymi. Walka pomiędzy poszczególnymi rodami możnych o ograniczone zasoby ziemi, czasami była niezwykle brutalna, zwłaszcza kiedy w konflikcie pojawiał się element osobisty (np. zdrada, osobista uraza). Wówczas taki konflikt domowy bywał brutalniejszy niż nawet walka z wrogiem zewnętrznym. Niemniej jednak najbardziej narażonymi na utratę mienia czy życia byli bezbronni duchowni oraz chłopstwo – duchowni ze względu na bogactwo Kościoła a chłopi jako warstwa, która wykonując prace dla swojego pana wzmacniała jego siły militarne i zasoby pieniężne. W konfliktach pomiędzy możnymi chłopi byli więc najbardziej poszkodowaną warstwą – hodowlane zwierzęta i żywność były konfiskowane na potrzeby wojujących, zasiewy były niszczone, podobnie jak niejednokrotnie całe osady czy wsie. W najgorszym przypadku, mężczyźni – jako potencjalni rekruci – byli mordowani, aby nie zasilić szeregów wojsk swojego pana.
Życie w mieście również nie było bezpieczne, nie każde bowiem miasto posiadało drogie w budowie i utrzymaniu mury obronne (właściwie tylko te większe lub strategicznie ważne dla danej ziemi miejscowości obleczone były murami). Maszerujące przez teren wroga armie nie oszczędzały więc miast, które były źródłem większego bogactwa (pieniądze, kosztowności) niż wioski, a także miejscem zakwaterowania dla zmęczonego wojska. Jeśli miasto poddało się bez oporu lub dany dowódca chciał je wcielić do swojego terytorium, wówczas mieszczanie mogli liczyć na pobłażliwe traktowanie. Nowy pan nie chciał zrażać sobie mieszczan i tworzyć niepotrzebnego źródła buntu na nowo zajętym ternie. Inaczej sprawa wyglądała, jeżeli możny nie chciał wcielić zdobywanego terytorium do swojej domeny, ale tylko liczył na osłabienie sił wroga i szybkie wzbogacenie się. Dochodziło wówczas, po zdobyciu lub zajęciu miasta, do scen strasznych – przez okres nawet do trzech dni, miejscowość była wydana na pastwę żołnierzy, którzy mieli niepisane prawo rabunku i samowoli – ofiarami, zdobywców padały karczmy z alkoholem i jadłem oraz domy bogaczy. W dalszej kolejności uwagę, niejednokrotnie już pijanego żołdactwa i rycerstwa, przyciągały pozostałe domostwa, gdzie szukano wszelkich rzeczy stanowiących jakąkolwiek wartość.
W czasie rabunku niejednokrotnie dochodziło do gwałtów, morderstw na bezbronnych i palenia budynków. Celem zdobywców były również miejsca kultu religijnego, jeśli dowódca nie zabezpieczył dostępu do nich oddziałem zbrojnych lub też nie chciał tego uczynić. Kościoły były miejscem, w którym znajdowały się największe bogactwa w mieście – zarówno te kościelne, jak i przyniesione przez ludność liczącą na protekcję Kościoła przed zdobywcami. Normą było więc atakowanie kościołów. Czasami stawiający opór kler był mordowany, aby nie przeszkadzać w rabunku. Rabunek czy to wsi, czy miast, czy miejsc kultu był również powszechnie traktowany jako sposób zapłaty żołnierzom najemnym – czasami dowódca zezwalał celowo na samowolę jako akt nagrody za służbę lub sam nadzorował rabunek, chcą zdobyć fundusze na opłatę żołnierzy i prowadzenie wojny. Niektórzy dowódcy uważali niszczenie miast czy wiosek – jak nauczał Kościół – za akt niegodny, ale konieczny (jak dyktował pragmatyzm wojenny). Ciągła dyscyplina mogła podkopać morale i zaufanie najemnych oddziałów do dowódcy ich chęć prowadzenie dalszej walki.
Wśród szlachetnie urodzonych, kodeks rycerski zabraniał gwałtów, rabunku i mordu. Kiedy na dworach śpiewano pieśni o dzielnych i szlachetnych wojownikach walczących w obronie wszelkich cnót, inaczej rzecz się miała w mniemaniu zwykłych żołnierzy i szczególnie najemników, którzy dla których wojna nie była tylko rzemiosłem, ale mogła przynieść bogactwo i – w wielu przypadkach – radość z bezkarnego łamania prawa i zasad religijnych.
Wioski i osady były palone, dobytek w postaci cenniejszych rzeczy zabierany przez żołnierzy a żywność i zwierzęta rekwirowana na rzecz wyżywienia wojska. W przypadku nadmiaru żywności lub braku możliwości ukrycia zwierząt chów był zabijany a martwe zwierzęta wrzucane do studni celem zatrucia wody. Tragiczny los czekał mieszkańców, którzy w porę nie zdołali uciec do leśnych kryjówek. Mężczyźni, jako stawiający opór lub też potencjalni rekruci wroga, byli zabijani. Bezbronne niewiasty często były gwałcone. W przypadku sporadycznego ataku na teren przeciwnika młode, ładne dziewczyny stawały się brankami. Po uprowadzeniu były sprzedawane w niewolę lub stawały się żonami, lub konkubinami żołnierzy.
Podobnie rzecz się miła w miastach, które wpadły w ręce wroga. Szczególnie pierwsze godziny były czasem niszczenie miasta, poszukiwania wszelkich cennych rzeczy i pieniędzy oraz powszechnego pijaństwa. Panny były pozbawiane dziewictwa, nobliwe żony i damy honoru. Mężczyźni próbujący chronić swoje domostwa i rodziny byli zabijani, a kobiety stawiające opór bite i zmuszane do uległości. Podobnie jak na prowincji, młode, ładne dziewczyny stawały się brankami. Po uprowadzeniu były sprzedawane w niewolę lub stawały się żonami, lub konkubinami żołnierzy. Również autorytet Kościoła często nie był wstanie powstrzymać ekscesów. Ludność, która szukała wraz ze swym dobytkiem Sanctum, była tak samo nieraz narażona na śmierć, niewolę czy rabunek jak ci, którzy nie zdołali uciec do budynków sakralnych. Księża czy mnisi, którzy próbowali chronić święte miejsca oraz ludność w nich przebywającą byli bici lub mordowani, aby nie przeszkadzać w dziele rabunku.
Powstrzymanie żołnierzy przed niechrześcijańskim zachowaniem nie było łatwe. Często zwykli wojownicy przełamywali opór obrońców i wkraczali do miasta pierwsi. Po pewnym czasie rycerze, pełniący funkcje dowódcze, pojawiali się w zdobywanym lub zdobytym miejscu. W ferworze walki lub już zaraz po niej rozluźnienie dyscypliny były już widoczne i często niemożliwe do powstrzymania. Nieliczne grupy żołnierzy, które nie brały udziału w dziele zniszczenie, nie były wstanie powstrzymać swoich towarzyszy. Sumienie nakazywało im wówczas próbować chronić, chociażby miejsca uświęcone.
Nobliwie urodzenie obrońcy i ich rodziny szukali najczęściej schronienie w basztach, które były najtrudniejsze do zdobycia. Nie chodziło już o samą obronę, ale przeczekanie najgorszych chwil niepowstrzymanej pożogi i poddanie się szlachetnie urodzonemu przeciwnikowi, którego autorytet chronił jeńców przed mordującymi, rabującymi i gwałcącymi żołnierzami zwycięzców.
Powszechne picie kończyło swawolę żołnierzy i rycerstwa, które do tej chwili zamieniło się już w większości w żołdactwo.
W takich okolicznościach w latach osiemdziesiątych X wieku w południowej Francji zrodziła się w Kościele idea Pokoju Bożego.
Stan duchowny nie tyle był celem ile raczej bogactwa kościelne – zakony i budynki sakralne, wraz z cennymi kielichami, krucyfiksami, drogimi szatami itd. Ponadto kościoły czy monastyry, często wybudowane z kamienia lub cegły, były miejscami poniekąd obronnymi, co stawiało je w dość specyficznej sytuacji w czasie wojen. W murach kościelnych znajdowali schronie nie tylko duchowni, ale także ludzie – czy to mieszanie, czy chłopi – którzy w czasie zawieruchy wojennej szukali wraz z dobytkiem schronie pod opieką autorytetu Kościoła. Prawo kościelne zakazywało wchodzenia na teren kościoła i otaczającego go terenu, zbrojnym celem zaatakowania kogokolwiek (osoby, które znalazły się na terenie kościelnym, otrzymywały tzw. sanktuarium). Ludzie znajdujący się pod opieką prawa sanktuarium byli nietykalni. W rzeczywistości tylko – a być może aż – autorytet Kościoła stał na drodze pomiędzy szukającymi schronienia a oblegającymi. Najemnicy w służbie możnego zwykli żołnierze czy sami rycerze, nie zawsze potrafili oprzeć się pokusie zdobycia łatwych bogactw. Prawo sanktuarium było więc często ignorowane. Istniał także inny powód takiego stanu rzeczy – zakony często były wykorzystywane jako miejsca postoju wojska, gdzie kołnierze i konie mogły odpocząć, skorzystać z zasobów żywnościowych mnichów. Czasami, chociaż rzadziej niż w przypadku kościołów, monastyry stawały się ofiarami rabunku.
Kościół próbował wprowadzić pewien zestaw reguł, według których prowadzone byłyby wojny. Wprowadzenie pełnego zakazu wojen było wystąpieniem przeciwko naturze rycerskiej, jak i realizmowi, dlatego celem ingerencji Kościoła nie był zakaz prowadzenia wojen, ale ograniczenie przelewu krwi i zniszczeń, jakie ze sobą niosły działania wojenne – niszczenie zbiorów, kościołów, rabunek cudzego mienia, zabójstwa, gwałty i inne niegodziwości, których dopuszczali się żołnierze, jak i rycerze.
Pomimo iż rycerze niejednokrotnie wykazywali pietyzm przed bitwą, w sprzeczności z zasadami kościelnymi stał niejednokrotnie pragmatyzm wojenny, który nakazywał takie, a nie inne działania - niszczenie podstaw ekonomicznych przeciwnika (palenie zbiorów, niszczenie wiosek i miast, rabunek mienia), prowadzenie wojen w dowolnym czasie roku (zakaz wojen w czterdziestodniowym okresie postu, niedziel czy świąt), używanie wszelkiego rodzaju broni (zakazana przez Kościół kusza), nierespektowanie miejsc świętych (rabowanie kościołów, klasztorów, nierespektowanie instytucji sanktuarium przynosiło bogactwa), praktykowanie umiejętności żołnierskich w turniejach rycerskich (niepotrzebny przelew krwi rycerskiej).
Owszem część rycerstwa starała się dotrzymywać zasad, według których można było toczyć wojny, nie było to jednakże łatwe, kiedy przeciwnik nie grał według tych samych reguł. Czasami zasady kościelne prowadzenia działań wojennych, były przestrzegane z wyrachowania – przerwa w walce wykorzystywana była do przegrupowania sił lub odpoczynku przed dalszą walką.
Na ogół Kościołowi nie udało się narzucić zasad prowadzenie wojen w średniowiecznej Europie. Znaczenie bardziej efektywne były reguły wprowadzane przez władze świeckie oraz kodek honorowy i zachowanie reputacji w czasie wojny.