1071 r. armia cesarstwa bizantyńskiego poniosła druzgocąca klęskę z rąk Turków Seldżuckich w bitwie pod Mantzikertem. Pozbawieni drugiej silnej armii i pieniędzy na zaciąg nowych rot, Bizantyjczycy wykorzystali swoją inną broń – przebiegłą dyplomację. Wysłannicy cesarza Aleksego udali się do Rzymu, z nadzieją, że przy poparciu papiestwa, uda się zrekrutować rycerzy-ochotników, którzy walcząc w imię wiary, ruszą na wschód do walki z innowiercami tureckimi. Słowa posłów wypowiedziane na synodzie we francuskim mieście Clermont 1095 roku, padły na podatny grunt. 18 listopada papież Urban II ogłosił wyprawę krzyżową, która niesiona religijnym zapałem (oraz jeszcze innymi motywami skrywanymi w sercach i umysłach wielu uczestników) wyruszyła w następnym roku. Zachodni chrześcijanie patrzyli z oburzeniem na poczynania niewiernych, którzy szykanowali bogobojnych pielgrzymów udających się do ziemi świętej.
Apel Urbana przerósł oczekiwania i zamiary tak jego samego jak i Bizantyjczyków. Na wschód, zamiast wyłącznie profesjonalnych ochotników-wojowników, ruszyły całe narody i warstwy społeczne. Zaskoczenie Bizantyjczyków wkrótce przerodziło się w przerażenie. Bandy zbrojne, pochodzące z dołów społecznych, szły na wschód tak samo jak dobrze zorganizowane oddziały, pod własnym dowództwem. Najprawdopodobniej do Bizancjum dotarło ok. 30 tysięcy ludzi, bez jednolitego dowództwa. Krzyżowcy mieli maszerować przez ziemi Azji Mniejszej opanowane przez Turków. Bizantyjczycy, kiedy otrząsnęli się z szoku, chcieli ugrać jak najwięcej z obecności Franków a w przypadku ich klęski stracić jak najmniej. Barbarzyńska armia – jak ją widzieli Bizantyjczycy – otrzymała pieniądze, żywność i przewodników. Ale nie za darmo. W zamian za wsparcie materialne krzyżowcy złożyli obietnicę, że zdobyte ziemie zostaną oddane cesarzowi co już na początku wzbudziła pewną niechęć wśród przywódców wyprawy. Sam cesarz pozostał przy tym samym w stolicy. Daleka ekspedycja z niepewnym wynikiem na końcu była ryzykowanym przedsięwzięciem. Niejeden poprzednik się o tym przekonał, kiedy wybierając się w daleką kampanię, przegrywał ją tracą przy tym życie lub wolność. Nawet w przypadku ocalenia, przegrany cesarza nie koniecznie miał do czego wracać – bramy Konstantynopola były dla niego zamknięte a na tronie siedział uzurpator. Aleksy znał na tyle historię i mentalność dworu, iż zdawał sobie sprawę, że na jego tron czyhają ambitni, ukryci pretendenci, wywodzący się z własnej rodziny, arystokracji czy dowództwa. Tracąc tron, cesarz, tracił najczęściej także życie. Należało więc pozostać w stolicy i monitorować sprawę stamtąd. Jego interesy miał reprezentować wysoki dowódca stojący na czele raczej symbolicznych sił bizantyjskich, które miały towarzyszyć krzyżowcom.
Wśród Bizantyjczyków brakował także zaufania do samych krzyżowców a nawet panowała – ukrywana początkowo – wrogość. Bardzo silny kontyngent wyprawy składał się bowiem z Normanów, ludzi którzy parę lat wcześnie zbrojnie walczyli przeciwko Bizantyjczykom. Ci złodzieje królestw i rabusie cudzych ziem mieli jak najgorszą opinię na dworze.
Normańscy, i tak samo pozostali, przywódcy mieli jednak własne cele, jak się miało okazać, sprzeczne z interesami Bizantyjczyków. Łacinnicy – jak szybko zostali przezwani przez wschodnich chrześcijan – szli wyzwolić Ziemię Świętą nie dla bizantyjskiego cesarza, ale dla siebie (a oficjalnie dla Kościoła rzymskiego). Wytłumaczeniem do porzucenia danego słowa cesarzowi bizantyjskiemu, była – bardziej lub mnie prawdziwa – wiarołomność greckiego króla – jak też zwano bizantyjskiego władcę. W oczach krzyżowców zostawił ich on samych na pastwę losu, kiedy wyprawa znalazł się w głębi wrogiego terytorium. Po miesiącach długiego marszu w skwarze azjatyckiego słońca, w pragnienie, głodzie i kurzu, w ciągłych utarczkach z wrogiem, wyczerpana samotna armia stanęła przez potężnymi murami Antiochii. Nie było dla nich wsparcia Bizantyjczyków, którzy sami w tym czasie byli już przekonani o fiasku całego przedsięwzięcia i klęsce. Jednak skazani na zagładę krzyżowcy jeszcze żyli i nie mieli przy tym możliwości odwrotu. Przyciśnięci do muru mieli dwa wyjścia – zwycięstwo albo śmierć. Udało im się przezwyciężyć głód, choroby, strach i wzbudzić w sobie silną motywacja w słuszność sprawy, która pchnęła ich do heroicznej determinacji. Defetyzm był uznany niemal za herezję, a wiara w Boga i posłuch wobec przywódców wyprawy nie mogły być zachwiane. Był tok 1098. Tutaj, tysiące kilometrów od rodzinnych stron, otoczeni przez wroga i zdani na siebie, po kilku miesiącach zdobyli miasto i pokonani dążącą z odsieczą oblężonym dużą turecką armię. Nie do końca wiadomo jak to się stało – przynajmniej z militarnego punktu widzenia. Zgodnie z wcześniejszym układem pomiędzy przywódcami wyprawy, miasto przypadło temu który zdołał je zdobyć, co też się stało. Powstało tym samy księstwo Antiochii – jeden z chrześcijański bytów utworzonych przez krzyżowców na wschodzie. Antiochia nie była jednak celem samym w sobie i wymęczona ale bitna armia ruszyła dalej i w 1099 zdobyła Jerozolimę – główny cel wyprawy. W tym samym roku krzyżowcy pokonali idącą na odsiecz, spóźnioną armię egipskich Fatymidów pod Askalonem. Następstwem zwycięstw było zdobycie pozycji przez chrześcijan w Ziemi Świętej i przejęcie kontroli nad większością Palestyny. Bitwa pod Askalonem była ostatnim starciem zbrojnym podczas I wyprawy krzyżowej. Po tym zwycięstwie wielu krzyżowców powróciło do Europy uznając, że cel został osiągnięty – Ziemie Święta odzyskana dla chrześcijaństwa. Należało jednak zrobić wszystko aby nie utracić cennej zdobyczy. I tak część krzyżowców pozostała na wschodzie, który maił się stać się ich domem. Panem Jerozolimy został Gotfryd de Bouillon, jeden z przywódców pierwszej krucjaty. Nie przyjął on tytułu królewskiego, ale tytuł advocatus Sancti Sepulchri (Obrońca Grobu Świętego). Jego brat i następca Baldwin, przyjął jako pierwszy tytuł króla i stał się faktycznym twórcą Królestw Jerozolimy. Poza królestwem jerozolimskim powstały także inne państwa krzyżowców: Hrabstwo Edessy, Hrabstwo Trypolisu oraz Księstwo Antiochii. Były to twory państwowe, nominalnie – chociaż bardzo luźno – podlegające Królestwu Jerozolimskiemu. Król jerozolimski miał pośredniczyć w sporach między nimi a je pogodzić w przypadku sporów lub między wasalem – księciem/harabią a władzami kościelnymi oraz mógł domagać się regencji w przypadku wakatu lub małoletności sukcesora. W praktyce najbardziej niezależnym państwem było księstwo Antiochii. Państw łacinników w sposób naturalny były jednak zdane na siebie i współdziałanie, które czasami się udawało. Przy większych przedsięwzięciach militarnych ich kontyngenty dołączały do armii jerozolimskiej.
Charakterystyka
Pierwsza wypraw prowadzona był nie przez koronowane głowy lecz ambitnych arystokratów normańskich i francuskich. To oni i ich potomkowie opanowali ziemie Palestyny i utworzyli tam własne państwa. Pierwsza wypraw doprowadziła również do starcia dwóch szkół walki – zachodniego, ciężkozbrojnego rycerstwa, dążącego do szybkiego, frontalnego ataku i walki na krótki dystans oraz wschodniego - lekkozbrojnych jeźdźców tureckich i arabskich, preferujących walkę szarpaną i strzał w kierunku wroga z łuku. Już pierwsze starcia obnażyły plusy i minusy obydwu stylów. Przez cały okres istnienia państw chrześcijańskich na wschodzie, z pewnymi zmianami, chrześcijanie i muzułmanie pozostali wierni swoim militarnym korzeniom.
Bitwa pod Doryleum (1097 r.) była pierwszym większym starciem zachodniej i wschodniej armii okresu wypraw. Sułtan Turków Seldżuckich zaatakował łacinników bez rozpoznania i z marszu cześć sił chrześcijan. Reszta armii krzyżowców dotarła na pole bitwy gdy ta się toczyła do dłuższego czasu. Wówczas chrześcijanie przeprowadzili jedną szarżę, która przeważyła o zwycięstwie. Zanim jednak do niej doszło byli ostrzeliwani przez parę godzin przez łuczników tureckich stosujących swoją zwykłą taktykę krążenia wokół nieprzyjacielskiej armii, stopniowego zacieśniania pierścienia wokół niej, przy jednoczesnym wypuszczaniu na przeciwnika gradu strzał. Strzały okazały się nieskuteczne wobec ciężkozbrojnych rycerzy, którzy szybkim atakiem rozbili szeregi wroga, a tam w walce na broń białą (miecze i topory okazały się skuteczniejsze niż szable tureckie) wykazali się lepszymi umiejętnościami i uzbrojeniem ochronnym.
Straty były duże, zwłaszcza dla krzyżowców. Kluczowym czynnikiem decydującym o wiktorii okazała się jednak dyscyplina i skuteczne dowodzenie, które zapobiegło panice w szeregach.
Dyscyplina, dowodzenie i panika – te słowa będą towarzyszyć chrześcijańskim armiom przez cały czas ich pobyty na wschodzie. Będę one decydować o klęsce lub zwycięstwie. Porywczy i nie przyzwyczajeni do rozkazów rycerze, w pierwszych latach krucjaty nauczyli się walczyć jako zdyscyplinowana grupa. Ci którzy przetrwali walki stali się nieliczną ale doświadczoną armią o dużym potencjale militarnym. Wkraczając coraz głębiej na tereny zamieszkałe przez wyznawców Allacha, jeszcze nie rozumieli oni skomplikowanej mozaiki politycznej Wschodu który był dla nich miejscem zamieszkałym przez ludzi o ciemnej skórze i turbanach na głowach i innej wierze. W tym momencie nie miało dla nich znaczenia z kim stykały się ich drogi – czy to byli Turcy, Arabowie, Egipcjanie, Persowie czy Berberzy. Nie rozumieli różnic pomiędzy szyitą i sunnitą oraz komu byli wierni w danej chwili mieszkańcy ziem przez które przechodzili. Muzułmański Wschód był równie skonfliktowany jak oni sami. Chcąc jednak przetrwać, a później osiągnąć wytyczone cele, musieli szybko się uczyć oraz wznieść się w najtrudniejszych chwilach ponad podziały mentalne, narodowościowe i językowe, które panoszyły się w ich własnych szeregach. Musieli tworzyć armię Boga, w które nie było Francuza, Normana, Prowansalczyka, Lotaryńczyka, Flamandra, Włocha ale przede wszystkim krzyżowiec.
Wnioski wyciągnięte w czasie I krucjaty (wytłuszczonym tekstem) były bezcenne i stały się podstawą wojskowości królestwa jerozolimskiego.
Państwa krzyżowców powstałe w wyniku podbojów, oparte były na podobieństwach systemowych krajów z których oni sami przybyli. Dominował w nich system feudalny, i taki też został przeniesiony na nowy grunt. Miało to przełożenie na wojskowość królestwa jerozolimskiego i pozostałych tworów państwowych. Stosunek lenny oznaczał, że oddane w posiadanie możnego miasta czy wsie miały zapewniać dochody umożliwiające mu wykonywanie podstawowej czynności wobec suzerena, czyli zbrojną służbę, wraz z określoną liczbą zbrojnych. Europejski system feudalny miał przy tym swoje mocne ale i słabe strony, co miało przełożenie na sprawy wojskowe. Władcy Królestwa Jerozolimskiego chcą uniknąć stworzenia silnej grupy możnowładców, którzy mogli by narzucać im swoją wolę i nawet wszczynać bunty, unikali nadawania dużych włości jednej osobie. Skomasowania ziemi i utworzenia drabiny feudalnej nie dało się jednak do końca unikną i z czasem pewnej grupie rycerzy udało się zgromadzić na tyle włości, że sami mogli nadawać jej części w posiadanie innym, tworząc w ten sposób system podległych sobie wojowników. Seniorzy ci stworzyli ważne dla obronności kraju rody dostarczając żołnierzy oraz służąc jako ciało doradcze króla (tzw. curia regis). Baronów królestwa nie było licznie jednak zbyt wielu – liczba ta wahała się od 7 do 12 osób. Większość rycerzy była natomiast posiadaczami jednego lenna – do połowy XII w. było to ok. trzech tysięcy ludzi. Wojami armii królestwa byli w przeważającej części młodsi bracia rodów rycerskich, z czasem ich potomkowie którzy urodzili się już w nowej ojczyźnie.
Oprócz zależnych od króla lenn, około jednej trzeciej ziemi należało bezpośrednio do niego samego, w tym trzy główne miasta królestwa – Jerozolima, Akka i Tyr. Ziemie baronów – królewskich wasali – obejmowały min. księstwo Galilei, hrabstwo Jaffy i Askalonu, Seniorat Sydonu (później hrabstwo) i Seniorat Zajordanii oraz kilka pomniejszych lordostw. Przed dłuższy czas ziemie te nie były dziedziczne.
Na czele spraw wojskowych stał urzędnik królewski – konstabl. Odpowiadał on za organizację i zarządzaniem armią oraz zaciąg wojsk najemnych. Zastępcą konstabla był marszałek.
Rycerstwo
Ta podstawa siły militarnej królestwa oparta była więc przez cały czas na europejskiej tradycji. Uzbrojenie i taktyka walki sprawdzały się raz po raz na polach bitew stąd też nie przyjął się nigdy sposób wojowania praktykowany na wschodzie. Uzbrojenie także było na modłę europejską, chociaż przeciętny rycerz ze wschodu posiadł lepszej jakości oręż niż jego zachodni odpowiednik. Rycerze dostosowali się jednak do warunków klimatycznych i na zbroję oraz hełmy nakładali tkaniny chroniąc się tym samym przed przegrzaniem w gorącym słońcu oraz kurzem. Wielu żołnierzy zastąpiło przy tym hełm normański na rzecz żelaznego kapelusza bez ronda. Popularniejszy niż na zachodzie okazał się hełm garnczkowy, który chociaż nagrzewał głowę, to bardzo dobrze chronił twarz przed strzałami z łuków, które były główna bronią armii muzułmańskich. Dodatkowo, starając się przeciwdziałać ostrzałowi lotnych oddziałów wrogich łuczników, łacinnicy wprowadzili własne oddziały konnych strzelców uzbrojonych w łuki. Ich rolą było odpowiadać na ataki łuczników wroga.
Piechota
Ważniejsza niż w Europie rola przypadła piechocie. Były to oddziały zawodowych najemników (zwłaszcza w ostatnich dziesięcioleciach istnienia państwa) oraz półzawodowe jednostki rekrutowane z biedoty chrześcijańskiej, która zamieszkiwała głównie miasta. Oddziały piechoty miały za zadanie chronić konnice w czasie marszu oraz flanki i tyły rycerstwa w czasie bitwy. Skuteczną bronią dystansową była kusza (o zasięgu 250 – 300 metrów). Łucznicy piechoty, narażenia na ataki szybkich jeźdźców islamskich, działali w tandemie z tarczownikami uzbrojonymi w długą włócznię lub topór na długim stylisku. Tak współdziałający piechurzy dwóch rodzajów byli niebezpiecznym przeciwnikiem. Jeśli piechota nie została oddzielona w czasie bitwy od rycerstwa, wówczas statystycznie, zwycięstwo było niemal pewne. Przeciwnicy starali się więc odciąć jeźdźców od piechoty i zniszczyć oddzielnie nie mogące liczyć na wzajemną pomoc, formacje.
Rycerstwo Zachodnie
Permanentnym problemem królestwa była liczba żołnierzy. Brak licznego potomstwa wśród rodów rycerskich (plus wysoka śmiertelność noworodków) ujemnie wpływały na liczebność armii, która toczyła wojny lub uczestniczyła w licznych granicznych starciach. Wdowy po zmarłych rycerzach, i tym samym pozostające po zmarłym na lennie, musiały więc w ciągu krótkiego czasu wyjść ponownie za mąż za jednego z trzech kandydatów przedstawionych przez króla. Miało to zapewnić obronność kraju i przedłużenie rodu. Dalszym celem wzmocnienia szeregów armii królestwo prowadziło intensywna agitację na zewnątrz, w chrześcijańskich krajach skąd mogli uzyskać pomoc. Efektem agitacji i działań dyplomatycznych był kolejne krucjaty oraz napływ – pomiędzy oficjalnymi wyprawami – mniejszych grup zbrojnych. Dzięki znacznym zasobom finansowym, zaciągano również najemników. Królowie zezwalali jak także na zakładanie i działalność zakonów militarnych (byli to głównie templariusze, joannici, krzyżacy).
Bardzo ważnym elementem obronnym kraju było rycerstwo europejskie, które jeśli przybywało do Ziemi Świętej, nie było jednak chętne do podporządkowywania się Jerozolimczykom. Jeśli na czele krucjaty stał koronowany władca, sam sobie rościł prawo do kierowania działaniami. Nie znający realiów wschodu, niezaznajomieni z ternem i nieprzyzwyczajeni do klimatu krzyżowcy, niejednokrotnie nie słuchając rad miejscowych, ponosili duże straty. Były one tym bardziej bolesne, że większość żołnierzy ginęła z rąk natury niż z oręża muzułmańskiego. Ponoszone straty nie omijały także wojsk jerozolimskich.
Liczebność
Stan ciągłego niebezpieczeństwa państwa wynikający w otoczenia islamskimi państwami oraz posiadania wewnątrz, w przeważającej części ludności muzułmańskiej, która chętnie zamieniłaby panowanie chrześcijan na władztwo swoich współwyznawców, wymagał utrzymywania armii w ciągłym stanie gotowości. Z tego też powodu niemal wszyscy rycerze na stałe przebywali w otoczeniu dworu lub w miastach co ułatwiało szybką mobilizację. Rycerze zobowiązani byli do służby cały czas, a nie tylko na okres 40 dni jak powszechnie w Europie. Gotowość armii, stanowiącej w większości niejako odwód, pozwalała również na szybkie zorganizowanie obrony zagrożonego miasta na wypadek niespodziewanego ataku. Łacinnicy nie moli przy tym liczyć na tubylców. Dotyczyło to przeważającego w kraju żywiołu islamskiego. Brak wierności wśród muzułmańskich mieszkańców, którzy mogli otworzyć bramy miasta atakującym, zawsze był czynnikiem który dowódcy musieli brać pod uwagę. Z tego też powodu niemal nigdy pod broń nie powoływano miejscowych. Rzadko też wciągano ja do obrony miejskich murów.
Armia królestwa zazwyczaj prowadziła działania obronne w oparciu o system fortec nadgranicznych. W przypadku podejmowania operacji zaczepnych lub wypraw liczba biorących udział w wyprawie mogła liczyć do kilkudziesięciu tysięcy ludzi, ze czego, nawet u szczytu potęgi, trzon stanowiło 1,5-2 rycerzy-lenników, kilkuset rycerzy-zakonników, do 2 tysięcy turkopoli. Poczty rycerskie liczyły d 6-8 tysięcy konnych. Resztę sił stanowili piechurzy.
Zakony
Zadanie ochrony granic w dużej części spoczywał na zakonach rycerskich. Organizacja każdego z nich była ściśle scentralizowana. Na czele stał mistrz wybierany spośród współbraci, któremu rycerze-zakonnicy byli winni całkowite posłuszeństwo. W szczytowym okresie świetności zakony były wstanie wystawić kilkuset oznaczający się dyscypliną, gorliwością religijną granicząca z fanatyzmem, świetnie wyszkolonych i zbrojnych rycerzy oraz liczne oddziały piechoty najemnej, utrzymywanej na stałej i dobrze wyszklonej ze sporym doświadczeniem bojowym. Wysiłek militarny skierowany był przede wszystkim na obronę granic budując i obsadzając garnizonami zamki pograniczne. Cechą przygranicznych fortec była ich solidność i dość nieliczne obsady, które jednak pochłaniały większość militarnego wysiłku zakonów. Z tego powodu w wyprawach armii królestwa jerozolimskiego towarzyszyły nieliczne kontyngenty zakonne. Ważną siłą królestwa, dostarczaną przez zakony byli turkopole – zaciężne oddziały rekrutowanej z ludności autochtonicznej. Żołnierze ci, o oliwkowej skórze i ciemnych oczach, ze względu na znajomość terenu, języka i obyczajów tworzyli dobre jednostki podjazdowe i patrolowe. Problemem natomiast była ich lojalność.
Upadek
Niewielkie siły zbrojne nie wystarczyły na pokonanie żywiołu muzułmańskiego i oparcie granice państwa na naturalnych, pustynnych rubieżach. Szczęśliwe dla chrześcijan, świat islamski był mocno podzielony a muzułmańscy władcy, niejednokrotnie, z większa zaciekłością zwalczali się nawzajem niż występowali przeciwko łacinnikom. Do czasu. Wraz z pojawieniem się zdolnych przywódców, muzułmanie potrafili się zjednoczyć na tyle aby przejść do silnego ataku. Jeden z nich, Saladin, zadał krzyżowcom bardzo dotkliwą klęskę pod Hattin gdzie została zniszczona największa armia, jaka kiedykolwiek została wystawiona przez Królestwo Jerozolimskie. Zostały, przez pewien czas, utracone ponad 50 zamków i miast a państwo musiało coraz bardziej polegać na pomocy militarnej i finansowej płynącej z Zachodu. Samodzielna siła militarna państwa już nigdy się nie odrodziła.
Po upływie 21 lat od ostatniej wyprawy krzyżowej padł pod naporem armii sułtanatu mameluckiego ostatni punkt oporu chrześcijan – Akka (1291 r.). Zakończył się czas krucjat a wraz z nim zniknęło Królestwo Jerozolimy.
Jerozolima, główne miasto i cel krzyżowców w Ziemi Świętej, stolica Królestwa, nie przez cały okres istnienia państwa znajdowała się w rękach chrześcijan. W latach 1187-1229 była opanowana przez Turków. 1244 ostatecznie została utracona.