ermanie – grupa ludów indoeuropejskich – na przełomie II i I tysiąclecia p.n.Ch zamieszkiwały tereny Jutlandii (Dania) i południe Półwyspu Skandynawskiego. Większość tych ludów pozostała w swoich pierwotnych siedzibach (Germanie Północni), a inne ruszyły końcem II w. p.n.Ch (ze względu na gigantyczne powodzie i wylewy morza) w kierunku dzisiejszych Niemiec (Germanie Zachodni), gdzie weszli w kontakt ze światem rzymskim, z którym doszło do pierwszych starć zbrojnych. U progu I wieku nowa fala ludów opuściła Skandynawię, udając się przez tereny dzisiejszej Polski w kierunku Morza Czarnego (Germanie Wschodni). Później plemiona germańskie, pod naciskiem wschodnioazjatyckich Hunów, ruszyły w kierunku granic rzymskich celem znalezienia nowych terenów do życia.
W pierwszych wiekach Germanie żyli we wspólnotach rodowych, co oznaczało, że podstawą systemu wojskowego był oddział złożony z członków danego rodu. Było to typowe pospolite ruszenie wolnych mężczyzn, zdolnych do noszenia broni. Początkowo wodzowie byli wybierani na wiecu, wyłącznie na okres wojny, nie dysponowali również stałymi drużynami wojowników. Wojownicy nie stanowili wówczas więc zawodowej grupy i powoływani byli pod broń w przypadku zagrożenia lub organizowania ataku na bogatych sąsiadów. Wojny przynosiły łupy i bogactwo dla najbardziej prężnych wojowników. Wraz z podziałem majątkowym rola wodza zaczęła rosnąć, a więc wolnych ludzi coraz bardziej traciła na znaczeniu. Podyktowane to było faktem, że ciągłe zagrożenie ze strony wrogich plemion wymagało stałej czujności. Wybitne jednostki nie rozwiązywały już drużyn, ale tłumacząc to ciągłym zagrożeniem, przejmowały władzę na coraz dłuższy czas, a w końcu na stałe.
Plemiona germańskie pod wpływem kontaktów z państwem rzymskim, pomimo izolacyjnej polityki cesarzy, zaczęły stopniowo porzucać stan półkoczowniczy, przechodząc w intensywne rolnictwo i związany z tym osiadły tryb życia. Zwyczaj, że pracą na roli zajmują się kobiety i jeńcy wojenni, udzielał się wolnym mężczyznom - wojownikom, którzy z czasem przywykli do osiadłego trybu życia. Przechodzenie z koczowniczego, czy też półkoczowniczego trybu życia na osiadły, miało ogromne znaczenie dla dalszych losów Germanów. Dosyć niski poziom rolnictwa powodował, że uzupełnianiem zbiorów były napady na sąsiadów, celem zwiększenia zapasów żywności, a sąsiedztwo bogatego państwa rzymskiego kusiło biedne ludy germańskie.
Dla doraźnych celów wojennych plemiona germańskie łączyły się w większe związki pod jednolitym dowództwem. Ambitni wodzowie (już w I wieku p.n.Ch.) próbowali nadać tym związkom cechy państwowe (początkowo bez większego powodzenia). Nie było to łatwe, gdyż państwo rzymskie radziło sobie wówczas skutecznie z barbarzyńcami. Rzymianie zaczęli zasiedlać opustoszałe tereny przybyszami z zewnątrz, a wielu z wodzów usiłowało nawet naśladować styl życia Rzymian. Kiedy zapoczątkowano przyjmowanie do armii rzymskiej większych ilości rekrutów germańskich, sytuacja państwa rzymskiego stała się jednak niebezpieczna. Napór Hunów na plemiona germańskie, zapoczątkowany klęską silnego państwa Ostrogotów w 375 r., spowodował, że Germanie (Wschodni i Zachodni) w pewnym stopniu skonsolidowali się, i prowadzeni przez wodzów, którzy stopniowo odziedziczyli władzę na stałe, ruszyli przez granice państwa rzymskiego. Najpierw dokonało się przemieszczanie pokonanych Ostrogotów, a za nimi ruszyli Wandalowie, Swebowie, Alanowie i inni.
Germanie w armii rzymskiej
Napór Germanów na granice Rzymu był o tyle łatwiejszy, że armia rzymska była już w ogromnym stopniu zbarbaryzowana. Kontakty Rzymian i Germanów nie ograniczały się wyłącznie do wojen. Stopniowo postępował proces barbaryzacji armii Cesarstwa. Już w czasach pryncypatu, Rzym stosował politykę uzupełniania szeregów swoich armii kontyngentami barbarzyńskimi, włączanych pod rzymskie dowództwo na mocy układów pokojowych, narzucanych pokonanym plemionom germańskim, oraz poprzez rekrutację takich oddziałów spośród grup germańskich, zamieszkujących państwo. Rekrutacja ta uległa przyśpieszeniu w chwili, gdy pojawiły się problemy rekrutacyjne wśród obywateli rzymskich. Do armii zaczęto powoływać jeńców barbarzyńskich oraz coraz częściej całe plemiona, noszące status sprzymierzeńców. Od końca IV w. armia rzymska składała się w większości z wojsk obcych, których żołnierze tylko w niewielkim stopniu ulegli wpływom cywilizacji rzymskiej. Coraz więcej oficerów, w tym o wysokiej randze, było pochodzenia germańskiego. Po opanowaniu armii rzymskiej przez barbarzyńców, Germanie zaczęli coraz bardziej bezkarnie grabić ziemie Imperium. Na początku V wieku granica rzymska na Renie była tak nieszczelna, że nie tylko małe grupy wojowników germańskich, ale już całe plemiona zaczęły wkraczać do państwa rzymskiego. Germanom sprzyjały bunty oddziałów rzymskich w Galii i Brytanii wobec prawowitych władz oraz częste starcia pomiędzy zbarbaryzowanymi oddziałami armii rzymskiej a jednostkami rodzimymi. Kiedy cesarz rzymski, Honoriusz (395 - 423), zaczął przechodzić na stronę frakcji antygermańskiej, dążącej do przejęcia kontroli w państwie i pozbycia się wpływów obcych, represjonowani żołnierze germańscy w armii rzymskiej zaczęli masowo przechodzić na stronę wodzów plemion germańskich, szukając u nich schronienia (rok 408). Jeden z wybitnych wodzów germańskich, Wizygot Alaryk, zajął Rzym, który nie miał już sił zbrojnych do obrony (410 r.).
Sposoby walki
Taktyka walki plemion germańskich była daleka od sposobu wojowania Rzymian czy Greków. Od walki na otwartym polu, Germanie preferowali taktykę najazdów. Początkowo głównym celem napadów był rabunek i zdobycie sławy, mniej zdobycie nowych terytoriów. Natarcia przeprowadzane były przez nieregularne grupy wojów, rekrutujących się doraźnie z członków rodziny lub plemienia. Przed rozpoczęciem wyprawy i walki, wodzowie zasięgali rady kobiet, które trudniły się wróżbiarstwem. Od pomyślnych wróż zależało czy podejmować walkę, czy, w miarę możliwości wynikających z okoliczności, przesunąć decydujące starcie na dogodniejszy czas. Chociaż barwnie i dokładnie opisywano w źródłach rzymskich liczne oddziały Germanów, w rzeczywistości były one wyjątkami. Jednostki liczyły od 10 do 1000 wojowników, którzy - jak chcą tego źródła rzymskie - byli w wyglądzie swym rośli, mieli dziki wyraz oblicza i oczu, świetnie też władali bronią i mieli niepojętą wręcz odwagę. Celem takiej grupy było zaatakowanie najbliższej wioski germańskiej lub zagranicznej, a łupem - rabunek mienia. Zazwyczaj oddział wojowników liczył tylko około stu osób. Plemiona germańskie rzadko atakowały w grupach liczących więcej niż 20 do 40 tysięcy ludzi, jak podają kroniki rzymskie. Tylko najwybitniejsze jednostki były w stanie zgromadzić wokół siebie większą armię, niepołączoną więzami krwi tylko autorytetem wodza i jego militarnej wiarygodności. Brak było jednolitego programu rekrutowania i szkolenia żołnierzy, a śmierć charyzmatycznego przywódcy z reguły doprowadzała do rozbicia jego armii. Ponadto ponad połowę (nawet 70 %) takiej grupy stanowiły osoby niewalczące - kobiety, dzieci i starsi. W czasie bitwy niekombatanci chronili się za wozami i krzykiem wzywały wojowników do dzielnej walki. Pozycja tej armii była również o tyle niepewna, że znajdowała się w ciągłym ruchu, z całym taborem i inwentarzem. Ograniczało to bardzo mobilność grupy i narażało ją na niebezpieczeństwo ataku. Wymagało to dobrego rozpoznania ze strony zwiadowców. Także wyżywienie sporej ilości ludzi było niezwykle trudne i zmuszało wodzów germańskich do współpracy i układów z władzami rzymskimi. Za żywność niektórzy wodzowie byli gotowi dostarczać żołnierzy. Plemiona germańskie, które obaliły cesarstwo rzymskie, nie były nigdy tak liczne, jak armia rzymska. Przykładowo, w czasie bitwy pod Adrianopolem (378 r.), zjednoczone oddziały plemion germańskich i Hunów liczyły tylko 18 tysięcy wojów. Inwazja Afryki odbyła się siłami 16 tysięcy Wandalów. W latach 407 – 410 doliczyć się można, że siły Wizygotów, Wandalów, Alanów i Sewrów liczyły łącznie około 60 tysięcy wojowników, czyli mniej niż armia rzymska na Zachodzie.
Walki na terenie Cesarstwa Rzymskiego wymagały zmiany sposobu wojowania. Ataki z ukrycia nie mogły prowadzić już do ostatecznego zwycięstwa. Należało coraz częściej stawić czoła przeciwnikowi w bezpośredniej walce. W przypadku bitwy w otwartym polu, taktyka Germanów była bardzo szczątkowa. Głównym sposobem prowadzenia walki było sformowanie formacji klinowej (tzw. głowa dzika) i nagły, zaciekły atak na przeciwnika. Celem takiego typu ataku było natychmiastowe przełamanie szeregów wroga impetem. W sytuacji, gdy wróg potrafił się skutecznie bronić, uderzenie załamywało się i dochodziło do walki wręcz, w której przeciwnicy Germanów z reguły przeważali uzbrojeniem, zarówno ofensywnym, jak i obronnym (wyjątkiem był topór frankijski i długi miecz, które nie miał odpowiednika wśród przeciwników). Przeciwko uzbrojeniu, np. Rzymian, Germanie posiadali dzidy, pałki (czasami zakończone metalową częścią) oraz proste, drewniane tarcze. Porzucenie tarczy w czasie walki przynosiło ujmę wojownikowi i było przyczyną częstych aktów odbierania sobie życia przez powieszenie. Taką samą – hańbiącą śmiercią – traktowani byli zdrajcy i dezerterzy. Tchórze byli topieni. Pomimo to, fiasko pierwszej fali ataku najczęściej oznaczało porażkę. Odwrót, który był z reguły niezorganizowany i chaotyczny, sprawiał, że wodzowie germańscy mieli również trudności z wprowadzeniem porządku we własnych szeregach.
Sztuka oblężnicza była znacznym minusem systemu wojskowego Germanów, którzy nie mogli liczyć w łatwy sposób na podbój cywilizacji miejskich. Zdarzały się przypadki, że intensywnie atakowali i oblegali ufortyfikowane miasta, które zdobywali metodą głodową. Na to jednak nie starczało im cierpliwości, czasu lub żywności dla wojowników. Czasami udawało się zdobyć warowne miasto nagłym atakiem lub za pomocą zdrady, prawie nigdy wyrafinowanym oblężeniem. Zdarzało się, że miasta same otwierały bramy, aby w ten sposób ocalić się od gniewu barbarzyńców. Znamiennym faktem jest, że tylko niewiele ośrodków miejskich miało na tyle determinacji, aby przetrwać oblężenie do nadejścia odsieczy. Reputacja barbarzyńców budziła strach i paraliżowała chęć obrony. W VI w. oblegający Rzym wódz, Witiges (536 r.), zaczął używać drewnianych wież oblężniczych na kołach. Wieże były ciągnięte przez woły. Mieszkańcy miasta poradzili sobie również i z tym, zabijając strzałami zwierzęta i unieruchamiając w ten sposób maszyny. Także plemiona nie potrafiły skutecznie ze sobą współpracować przy akcjach oblężniczych.
Germanie byli głównie piechurami, chociaż niektórzy wojownicy w kontakcie z plemionami koczowniczymi nauczyli się być świetnymi jeźdźcami. Dobrą jednostkę kawaleryjską, składającą się z Germanów, posiadał Cezar w czasie podboju Galii, która przyczyniła się walnie do pokonania tych ludów.
Głównym minusem Germanów, przez większą część czasu, był brak zjednoczenia pod jednolitym dowództwem w jedną, zwartą siłę zbrojną. Tym wodzom, którym się to powiodło, przyszło obalić potężne ongiś Imperium Rzymskie, zadać klęskę antycznemu światu i stworzyć podstawy średniowiecznej sztuki wojennej.
Zwycięskie plemiona germańskie osiedliły się na większości terenów państwa rzymskiego, dając początek nowym państwom i nazwom geograficznym. Ówcześni Alamanowie osiedlili się w Alzacji, Alanowie i Swebowie na północy Półwyspu Iberyjskiego (411 r.), Brytowie na Półwyspie Armorykańskim, Burgundowie w dorzeczu rzeki Rodan (443 r.), Frankowie w Galii między Renem, Skadą a Lasem Ardeńskim (486 r.), Longobardowie (Italia Północna), Ostrogoci w Panonii (453 r.), Sasi w Anglii (450 r.) i na Nizinie Niemieckiej, Wizygoci w Hiszpanii (464 r.) i Akwitanii, Wandalowie w Afryce Północnej (439 r.).